Czymże byłby świat bez gier komputerowych ? Większość
dzieciaków, które teraz żyją w naszym świecie na takie pytanie odpowiedziało by
w ten sposób: nie byłoby w nim nic ciekawego, byłby pozbawiony wyobraźni, nie
mielibyśmy co robić po szkole, itp. Prawda jest taka, że choć wiele ludzi bardzo
krytykuje to, że dzieci nie wybiegają już na zewnątrz trzymając w rękach nowo
kupioną piłkę, lub nie bawią się w policjantów i złodziei albo w zwykłą
ciuciubabkę, to nie potrafią im zapewnić niczego więcej niż włączenia komputera z tekstem: masz graj i daj mi spokój. Dziadkowie są przerażeni tym jak bardzo młodzież ma problemy ze
zdrowiem, czy z wykrzesaniem z siebie najmniejszej iskry, żeby pomóc rodzicom.
Widzicie drodzy dziadkowie za waszych czasów dzieciaki nie miały co robić
całymi dniami albo zajmowały się tylko gospodarstwem czy młodszym rodzeństwem
lub domem gdy wy byliście w pracy. Nikt nie wymagał od nich poszerzania wiedzy
poza materiał jaki mieli w szkole lub rozwijania własnych zainteresowań. W
większości po prostu ich nie mieli. Łudziliście się, że wasze dzieci wyrosną na
wspaniałych ludzi, bo tak wspaniale potrafią zajmować się dziećmi lub prowadzić
ciągnik bądź wymienić wszystkie odmiany kukurydzy.
Właśnie tutaj powstał błąd w waszym
rozumowaniu. Dzieci miały problemy ze zrozumieniem czegokolwiek, dostępu do
książek nie mieli żadnego oprócz tego co mieli zadane do szkoły. Mogli bawić
się gdy jeszcze nie byli wystarczająco silni, żeby pracować i wystarczająco
roztrzepani, żeby gotować obiady czy opiekować się rodzeństwem. Wtedy zamiast
rozwijać swoje umiejętności biegały i skakały, znikały na całe dnie z kolegami
i Bóg sam wie co robili. Przybiegali do domów i starali się nie ochlapać przy
bardzo szybkim jedzeniu obiadu, bo „Mamo daj spokój i szybko, bo koledzy na
mnie czekają”. Nazywaliście to dzieciństwem. A teraz cóż mają dzieci? Angielski,
niemiecki, basen, siatkówka, gitara, jazda konna i gdzieś tam w tych
dodatkowych zajęciach znajduje się szkoła, a ja mam takie pytanie: gdzie jest
czas na rozwijanie własnych zainteresowań? Dziecko nie ma siły ani czasu na
robienie czegokolwiek poza nauką. Rodzice wiemy, że chcecie jak najlepiej dla
swoich pociech , ale zrozumcie, że robicie im ogromną krzywdę. Przy tylu
dodatkowych zajęciach bardzo często nie są w stanie utrzymać przyzwoitych
znajomości lub takowych poznać. Najczęściej „kolegują” się z ludźmi od których
potrzebują czegoś, albo dzwonią gdy z powodu choroby nie mogą być na angielskim
i pytają co było.
Wracając jednak do sedna sprawy,
bo uciekłam zbyt myślami od głównego tematu. Ja wychowałam się w momencie, gdy
Polska stawiała pierwsze kroki po ciężkich czasach komunizmu, gdy moje dzieciństwo
było takie, że wakacje spędzałam na wsi u dziadków, ale normalnie mieszkałam w
mieście. W bloku gdzie nie było żadnych dzieci w moim wieku więc musiałam bawić
się sama. U babci było co innego: nie było dziewczynek w moim wieku, ale
chłopców było na pęczki. Zawsze się zastanawiałam czy byłabym taką osobą jaką
jestem gdybym wychowała się z dziewczynami
? Pewnie nie. Jestem w miarę normalna, jeśli wierzyć moim znajomym ,
których mam teraz ale czy ja wiem czy można nazwać normalną dziewczynę, która
całe dzieciństwo składało się z bójek, gry w piłkę nożną, oglądała Power
Rangers , Wojownicze Żółwie Ninja i Pokemony (te ostatnie były zakazanym
owocem, gdyż rodzice nie lubili japońskich bajek, cóż nic więc dziwnego , że
teraz nie wyobrażam sobie życia bez anime i mangi ;)) Nie dla mnie były My Little Pony, księżniczki
Disneya (Król Lew rządzi :D) czy inne dziewczyńskie rzeczy. Spódnice to był
największy koszmar,, a nie daj Boże jak jakaś ciotka kupiłaby mi cokolwiek
różowego. Lądowało w koszu momentalnie lub ewentualnie ładnie dziękowałam i
ubierałam w deszczową pogodę i wybiegałam na zabłocone boisko do nogi. Wracałam
w takim umorusanym stanie, że różowy zmieniał się w „błotnisto- trawiasty” i
cóż nie nadawał się do ponownego założenia. Byłam bardzo zadowolona gdy to
odniosło skutek. Różowy zniknął z mojego życia bezpowrotnie i mam nadzieję, że
nigdy nie wróci.
Gry komputerowe pojawiły się w moim
życiu, gdy mając 8 lat mój sąsiad mieszkający dom od mojej babci dostał
komputer. Był ode mnie młodszy o rok , ale i tak był moim najlepszym
kumplem(dopóki niestety nie podjęłam decyzji o trenowaniu pływania co
tragicznie wpłynęło na naszą przyjaźń. 9 razy w tygodniu na basenie po 2,5 h
skutkowały rozpadem przyjaźni, ale nie o tym chciałam napisać. ) W każdym razie
pierwszą grą komputerową jaką dostał był bodajże Rayman ale mogę się mylić,
gdyż w tym momencie przypomina mi się , że miał ich kilka na początek. Wiem,
też , że wiele godzin spędziliśmy na Pegazusie na którym miał Mario , Kaczki i
Czołgi. Znowu inny sąsiad miał na Nintendo Żółwie Ninja i jakąś strzelankę,
której tytułu moje szare komórki nie zapamiętały. W każdym razie nie byłam super dobra w grze
na komputerze , gdyż po prostu takowego nie miałam a u sąsiada rzadko graliśmy.
Jego mama ciągle nas wyganiała na pole i tyle było z gier. Ale pamiętam, że
uwielbiałam patrzeć jak on grał, jemu bardzo dobrze szło więc mogliśmy o wiele
więcej zobaczyć co się działo w fabule. Zresztą zawsze komentowaliśmy postaci ,
sposoby walk czy nawet grafikę.
Gdy w końcu olśniło moich
rodziców, że należy kupić komputer, nie było mnie oczywiście w domu. Obóz
sportowy spowodował całkowite wykluczenie mnie z zakupów, ale za to miałam
niezłą niespodziankę jak wróciła. Pierwsze co to było bieganie do znajomych po
kopie gier lub prośby o pożyczkę ewentualnie zapraszanie ich do mnie aby też
zagrać. Było to dość trudne , bo w Tarnowie nie miałam żadnych przyjaciół
chłopaków a dziewczyny ze szkoły wcale nie lubiły grać i uważały, że to głupie
i tylko dla chłopców. Na szczęście mój starszy brat zawsze miał jakieś gry.
Niestety byłam jego młodszą siostrą, a to takie straszne jak brat z siostrą się
lubią i miałam dość trudne przeprawy o to, czy da mi zagrać w jego grę, które
kończyły się najczęściej bijatyką. Jednak dawałam radę. Czytałam książki, gdy
nie mogłam grać na komputerze i grałam gdy nie mogłam czytać, bo zabrakło mi
książek. Było to moje drugie życie, potrafiłam spędzić kilka godzin przy
komputerze. Rozwijały mi wyobraźnie, uczyły rozróżniać dobro i zło, które jest
tak widoczne w grach komputerowych(przynajmniej w latach 2001-2005) i w tych
grach w które ja grałam. Moi rodzice nie chcieli , żebym grała w gry z widoczna
przemocą i choć próbowałam im wyperswadować jęczeniem , grymaszeniem i
obrażaniem się, to niczym nie mogłam ich przekonać do Gothica, którego tak
bardzo lubiłam, ale w domu nie grałam. Do dziś ta gra jest dla mnie zakazanym
owocem, i zawsze gdy w nią gram przypomina mi się jak wymykałam się do kolegi , żeby w nią zagrać. Niestety później mi rodzice się o tym
dowiedzieli i do 2011 roku zapomniałam , że w ogóle była druga i trzecia część
te gry. W gimnazjum miałam inne rzeczy na głowie między innymi naukę języka
niemieckiego i nie miałam jakoś czasu na kupowanie gier. Ale za to w liceum ,
gdy poznałam bliżej moją przyjaciółkę Kornelię , na nowo rozpalił się mój ogień
do gier. Sama miała dużo gier w domu i pożyczyła mi niektóre co skutkowało tym,
żeThe Elder Scrolls III : Morrowind z dodatkami Tribunal i Bloodmoon przeszłam
w przeciągu całych wakacji grając dzień w dzień oraz zdobywając jakieś ¾
artefaktów. No miałam wspaniałą kolekcję, niestety gdy włączyłam sobie tryb
nowej gry nieopatrznie zapisałam nową postać na starej tracąc wszystkie
osiągnięcia mojej Neko – klasa Leśny Elf, pełna szklana zbroja plus mag i
łucznik, arcyzłodziej… I osobiście byłam
zafascynowana Dwemerami. Chyba dlatego, że robiąc questa dla gildii magów w
Ald’ruhn i widząc pierwszy raz w nocy wyłaniające się ruiny
Arkngthunch-Sturdumz (do dziś nie umiem tej nazwy przeczytać ) moja szczęka opadła do
ziemi i nie mogła się pozbierać. Było to dla mnie tak niesamowite, te wszystkie
mechanizmy, ta figura krasnoluda na środku , nawet most prowadzący do ruin.
Zakochałam się bez pamięci.
Ta gra trzymała się w moim rankingu na
pierwszym miejscu do czasu gdy dowiedziałam się o Skyrim. Nie grając w nią , bo
dowiedziałam się o niej na długo przed premierą , wiedziałam, ,że jak jej nie
będę mieć to po prostu zatracę się w rzeczywistości i umrę przez niemo. No
dobra dziwnie to zabrzmiało, ale nieukiem opisać słowami co się ze mną działo w
momencie, gdy zobaczyłam trailer do Skyrim. Całkowicie po angielsku z tym
genialnym lektorem i pojawiająca się ścianą Alduina. Coś niesamowitego.
Pamiętam , że oglądałam go właśnie z Kornelią u niej w mieszkaniu i obie całe
te 2 minuty siedziałyśmy jak zaczarowane a oczy rozszerzały się z każdą
sekundą. Gdy trailer się skończył to powiedziałyśmy tylko : ,,o ja piernicze !”
i „jak nie zagram to umrę”. Nadszedł dzień premiery 11.11.11 a tu co ? Brak
kasy uniemożliwił mi kupienie tej gry. Rodzice w życiu by mi na grę nie dali,
bo stwierdzili, że za bardzo mnie to wciąga i nie pamiętam, żeby nawet jeść w
między czasie(no ale do szkoły jakoś chodziłam, mamo ) więc moja rozpacz nie
miała granic. Ale moja Kornelia rozwiązała ten problem bo ze znajomymi zrzucili
się i kupili mi na urodziny (dzięki Ci mamo, że urodziłaś mnie w styczniu) więc
gra znajdowała się u mnie w domu dwa miesiące po premierze. Fakty były jednak
takie, że mój przestarzały Oskarek(jak pieszczotliwie nazywam mój komputer) nie
jest w stanie uruchomić nawet gry. Był po prostu za słaby. Czarna rozpacz i
męczenie taty… „Tato, ja wiem, że jestem niedobrą córką i w ogóle ale wiesz co
jak będę na studiach to będę potrzebowała laptopa prawda? To kupmy mi już taki
lepszy , żeby gra mi mogła pójść” o i dostałam wykład o priorytetach w życiu i
straciłam nadzieję. Ale moje modły zostały wysłuchane i teraz zamiast uczyć się
do matury nie mogę się oderwać od świata Skyrim i rozwiązywania zagadek i
kreowania mojej postaci: Nika, Wysoki
Elf, Mag, już prawie Szef Gildii Złodziei i idę na razie w zniszczenie. O jak
mogłam zapomnieć ulubiony krzyk? Fus Ro Dah, ale to chyba jak u wszystkich :D
Szczerze, nie grałam w Oblivion ze względu na za słaby komputer, ale teraz jak
nie będę miała co robić z pieniędzmi to sobie z chęcią kupię.
Jaki był skutek z Gothiciem ? W
2011 roku w listopadzie gdy zmogła mnie choroba i nie mogłam pójść do szkoły z
nudów i z ciekawości zaczęłam oglądać na necie początek zagrajmy w gothic 2 Noc
kruka. Szybko jednak stwierdziłam, że na pewno zagram w tą grę i żeby nie psuć
sobie klimatu to oglądnęłam sobie tylko ostatni odcinek jak się kończy a
właściwie tylko finałową walkę ze smokiem-ożywieńcem. Co on tam robił to nie
miałam zielonego pojęcia, ale już odpuściłam sobie filmik końcowy. I teraz
zaczął się problem, bo moja ciekawość nie została zaspokojona i po dosłownie
godzinę później wpisałam na necie „Zagrajmy w Gothic 3” pamiętam, że miałam
wtedy 39 stopni gorączki i praktycznie nie widziałam na oczy, więc kliknęłam
pierwszego lepszego linka. I jedyne co pamiętam z pierwszych odcinków tego
zagraj mera to moje zachwyty nad jego głosem. Kompromituję się wiem, ale nic
nie poradzę, że jego głos mnie całkie zaskoczył jeszcze wiem, że mówił z taką
wiedzą na temat tej gry, zafascynował mnie po prostu. Skutkiem tego były
następne dwa tygodnie gdy dogoniłam tego zagraj mera do momentu gdy miał
wrzucić ostatni odcinek 4.12.12. wzruszył mnie na ostatnim odcinku i sama
osobiście doszłam do wniosku , że naprawdę wspaniale się bawiłam w trakcie
oglądania. Pan F. spowodował we mnie Wybuch Supernowej no i cóż mam na jego
punkcie obsesje. Podziwiam go, że mu się
chce , że nie zrezygnował. Właśnie on natchnął mnie do męczenia rodziców o
Skyrim(co jak pisałam wcześniej odniosło marny skutek) i się wnerwiłam i
kupiłam drugą część Gothica II. No cóż a
później się dowiedziałam, że ku mojej radości Pan F. robi właśnie Gothica II
Noc Kruka. No dobra już skończę o tym
pisać, bo mi palce odpadną . Sorry jego trzeba oglądnąć, nie da się opisać tego
co robi. Ale, że lubię trzymać w tajemnicy przed światem moje znaleziska , nie
podam wam kim on jest. Jeśli kogoś to interesuje to albo sobie sam znajdzie,
albo doskonale wie o kogo mi chodzi.
Kończąc chciałam dać jeden apel
do rodziców: pozwalajcie nam grać w gry, to nie jest strata czasu, to taka
nasza odskocznia od rzeczywistości. A poza tym według mnie gry pozwalają nam
jeszcze bardziej rozwijać wyobraźnię, niż książki. Fani książek zaraz mnie
zjedzą za to, ale mówię szczerze, jako mol książkowy i miłośnik fantastyki
polskiej i niektórych zagranicznych autorów oraz kryminałów- głównie Agathy
Christie, chcę wam powiedzieć, że ludzie nie lubiący gier komputerowych nie
wiedzą co tracą.